Ostatnio pisałam o tym, że Jezus przychodzi do nas, grzeszników, nie pamiętając grzechów, które przebaczył nam w sakramencie pokuty. Problem polega na tym, że my je rozpamiętujemy i nie umiemy nie tylko zapomnieć, ale po prostu wybaczyć sobie i innym.
Może być tak, że nasze zmagania trwają długo i nie widać ich końca. Pycha podpowiada, by samemu się uporać z tym, czy innym problemem. Zapominamy, że tylko Bóg może dokonać dzieła, które w nas rozpoczął – dzieła nawrócenia i przemiany naszego serca, naszego najgłębszego „ja”. Przemiany, która nie oznacza zniszczenia naszej natury, ale wprowadzenia w nią porządku, by oddawała ona chwałę Bogu. Ta przemiana to proces. To droga „aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa (Ef 4, 13)”. Łaska buduje na naturze. Bóg usuwa grzech, ale nie usuwa cech naszej natury, które same w sobie są moralnie obojętne. Mogą one prowadzić nas ku dobru lub ku złu. Są jak nóż, którym możemy ukroić chleb lub zabić człowieka. Celem nie jest usunięcie z nas tych cech, zniszczenie części naszej osobowości, ale nauczenie nas tego, by z czasem każdą naszą cechę wykorzystywać tylko ku dobru. Tak wiele z nich jest bowiem obojętna. Na przykład: ileż dobra można uczynić dzięki rozmowności i towarzyskości. Ileż zła, gdy zamieni się je w plotkarstwo i gadulstwo. Mocno kojarzy mi się to z tymi słowami ks. Mirosława Malińskiego: https://www.youtube.com/watch?v=WXIjEzykJZc
Proces ma to do siebie, że łatwo się nim zniechęcić. „Pokrzepcie ręce osłabłe,wzmocnijcie kolana omdlałe (Iz 35, 3)”! Pokusa czekania aż wszystko się w życiu naprostuje, aż będę doskonały i godny Eucharystii jest pułapką. Nikt z nas nie jest godny przyjmować Chrystusa. Jednocześnie jedynie wymaganą godnością jest stan łaski uświęcającej. Jeśli go utracisz, idź do sakramentu pokuty. Nie zwlekaj. Nie myśl, że sam się poprawisz i wtedy będziesz jakoś „godniejszy”. Jesteśmy zbawieni łaską, a nie z uczynków. A uczynki przyjdą z czasem, dzięki działaniu łaski…
Nawet jeśli po ludzku wiesz, że przed Tobą jeszcze długa droga, na której chociaż nie chcesz tego, potkniesz się nie jeden raz, nie rezygnuj z nieustannego powstawania. A ilekroć wstajesz, tylekroć przyjmuj Chleb Życia. Nie jest on nagrodą dla doskonałych, ale lekarstwem dla grzeszników i pokrzepieniem wędrowców.
W jaki sposób chcesz przejść drogę, leżąc?! W jaki sposób chcesz przejść drogę bez pokarmu?! „Powtórnie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział: «Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga» (1 Krl 19, 7)”. Wstań w sakramencie pokuty i jedz w sakramencie Eucharystii. Nie dopiero, gdy dojdziesz do Bożej góry, ale teraz. Inaczej pozostaniesz w miejscu.
W jaki sposób chcesz przejść drogę, leżąc?
Ciekawe pytanie, ale chyba źle postawione.
Skoro ktoś się położył, to może nie widzi sensu, by dalej iść i wcale nie chce? Albo przynajmniej zastanawia się nad tym? Albo uważa, że doszedł wystarczająco daleko?
Pozdrawiam.