Wczoraj wróciłam ponownie do Ewangelii z minionej niedzieli w związku ze spotkaniem swojej wspólnoty. Moją uwagę przykuł fragment „Oni więc wyszli i wzywali do nawracania się”. Nawracania się… Czyli proces, coś powtarzającego się, jakieś kontinuum.
Zastanawiałam się, co mówi tekst grecki. Zwłaszcza, że niektóre przekłady mają w tym miejscu: „wzywali do nawrócenia”, a zatem czegoś dokonanego, konkretnej decyzji, zwrotnego punktu.
Dziś otwarłam linearny przykład Biblii i ku mojemu zdziwieniu, ale i radości widzę, że oba przekłady są prawidłowe. Część manuskryptów używa greckiego słowa: „μετανοησωσιν” [metanoēsōsin] – pożałowaliby, zmieniliby myślenie, a część „μετανοωσιν” [metanoōsin] – żałowaliby, zmienialiby myślenie.
Piękne. Tak bardzo chrześcijańskie. Właśnie specyficzna koniunkcyjność, łączenie spraw pozornie sprzecznych, opozycyjnych, jest tym, co niezmiernie podoba mi się w chrześcijaństwie. Bóg i człowiek, miłosierdzie i sprawiedliwość, ciało i duch itd. Chrześcijaństwo to religia „i i” bardziej niż „albo albo”. Mam szczególną wrażliwość na tę kwestię. Nie lubię skrajnego, czarno-białego myślenia. Oczywiście są sytuacje, kiedy takie myślenie jest jedynym słusznym, ale w większości sytuacji rzeczywistość to mieszanina czerni i bieli w różnych odcieniach szarości.
W Ewangelii widzę coś jeszcze. Nie mieszaninę, podobnie jak Bóstwo i człowieczeństwo nie było w Osobie Jezusa wymieszane, lecz złączone. W Ewangelii i szerzej w całym chrześcijaństwie widzę spojrzenie jakby ponad, z pewnej wysokości. Spojrzenie szersze, które widzi wiele aspektów jednej rzeczywistości. Horyzont szeroki, w którym mieszczą się różne elementy i razem tworzą harmonię i całość.
Część teologów popełniła kiedyś błąd, uważając, że jedna decyzja o oddaniu życia Jezusowi, pewien wybór opcji fundamentalnej, ogólnego ukierunkowania życia, takie „nawrócenie” punktowe, załatwia wszystko. Nawet jeśli potem pobłądzisz, to jednak masz to wychylenie ku Bogu, zwrot ku Niemu i on miałby gwarantować zbawienie. To nieprawda. Nawrócenie to zadanie na całe życie. Niestety póki żyjemy, póty grzeszymy i musimy powracać do Boga. Nie ma możliwości przeżyć życia bez przynajmniej grzechów powszednich. Każdy dzień, każda chwila to wezwanie do nawracania się. Z drugiej strony dojrzałe życie chrześcijańskie w większości przypadków ma w sobie pewien radykalny zwrot pójścia za Jezusem, moment, który potrafimy wskazać. Moment wezwania do nawrócenia i pójścia za nim. Który nie będzie początkiem bezgrzeszności. Jest to jednak wybór Jezusa, Ewangelii, dokonany osobiście. Nasze późniejsze wybory powinny z tej decyzji wynikać i ją potwierdzać, ale równie dobrze mogą jej zaprzeczać i osłabiać. Każde zbyt jednostronne rozumienie tych kwestii będzie nieprawdziwe, błędne.
Apostołowie wychodzą wzywać do nawrócenia i do nawracania się. Prawda jest symfoniczna. Jedne i drugie manuskrypty, natchnione przez Ducha Świętego, wyrażają dwa różne aspekty jednej prawdy. Podobnie jak różni Ewangeliści pisali nieco inaczej i dzięki temu Duch Święty ukazał nam głębię Bożego Słowa, posługując się ich odmiennymi zdolnościami, czy charakterami. A zatem nawróćmy się i nie zapominajmy o ciągłym nawracaniu się.