„-Puchatku?
-Tak Prosiaczku?
-Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę – Chciałem się tylko upewnić, że jesteś”.
Alan Alexander Milne, Kubuś Puchatek
Imię Boga brzmi: JESTEM. JESTEM, KTÓRY JESTEM.
My jesteśmy przygodnie, jesteśmy względnie, dzięki Jego istnieniu, w Jego istnieniu i z Jego istnienia. „W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17, 28)”. Jesteśmy względnie, bo chociaż na zawsze, to kiedyś nas nie było. I kiedyś będziemy niewidoczni dla tych, którzy jeszcze nie przekroczyli bramy śmierci. On jest zawsze, od zawsze i na zawsze.
Ale On przyszedł jako człowiek. On objawił siebie także w człowieczeństwie Jezusa. Bóg, aby został przez człowieka przyjęty, musi w jakiejś niedoskonałej mierze, zostać przez człowieka zrozumiany. By zostać zrozumianym, Słowo musi być wypowiedziane w języku człowieka. Ojciec wypowiada Słowo tak daleko w ludzkim języku, że aż w ludzkiej naturze.
My mamy być obrazem Boga. Bóg jest miłością (por. 1 J 4, 16). „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali (J 13, 35)”. To nie przypadek, że Bóg, który podaje swoje imię jako JESTEM, jest też Bogiem, który jest Miłością. Nie jest to przypadek, bo pierwszym i fundamentalnym przejawem miłości jest obecność.
2 tygodnie temu odszedł do Pana mój tata. Niczego tak bardzo nie potrzebowałam i nadal nie potrzebuję, nic tak bardzo mnie nie wspiera, wzrusza i daje siłę, jak proste słowo: Jestem. Usłyszałam je w ostatnich dniach od wielu osób. „Pamiętaj, że jeśli byś czegoś potrzebowała, to jestem”. „Jak coś, to jestem”. W takiej czy podobnej formie. Nadal tak bardzo potrzebuję tych słów. I dziś rozumiem, że imię Boga to konkret. Wiem, czemu On właśnie tak siebie określił. A słowa moich sióstr i braci, są jakąś formą Jego objawienia. Objawienia Jego obecności. Jesteśmy w końcu Kościołem – Jego Ciałem.
Największy ból, jaki czuła moja mama, był wtedy, gdy jeszcze nie wiedziałam o śmierci taty, a ona dzwoniła do mnie. Ja jeszcze spałam. Jak stwierdziła, wtedy czuła rozpacz. I taki moment jest większym cierpieniem niż ból odejścia, śmierci kogoś bliskiego. Najbardziej boli to, gdy potrzebujesz obecności drugich, a jej nie ma.
Cytat z „Kubusia Puchatka” jest tu niezwykle pasujący. Prosiaczkowi nie chodzi o to, żeby Puchatek poświęcił mu cały swój dzień, ani nawet godzinę. Chodzi o świadomość, że Puchatek jest. Po prostu. Któtki sms, 5minutowy telefon, pógodzinne spotkanie. Jakiś wyraz pamięci, znak obecności. Potrafi być jak balsam dla serca drugiego. Być. To niewiele kosztuje. To czasami nie kosztuje nic. Ale wystarcza. To nic i wszystko. Jak jutrzejszy Ewangeliczny wdowi grosz.
Jestem. Imię Boga.
„-Puchatku?
-Tak Prosiaczku?
-Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę – Chciałem się tylko upewnić, że jesteś”.