Dziś prorok Joel woła: Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz, i lament». Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty! (Jl 2, 12-13a). W kluczu tego starotesamentalnego fragmentu czytam trzykrotne wezwanie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Rozdzierać serce to przemieniać się od wewnątrz. To zejść na dno serca, to tam robić porządek. To spotkać się z prawdą o sobie. Widzę w tym kolejne wołanie Boga o szczerość człowieka. O prawdziwość, autentyczność przed Nim. Nie chodzi o to, żeby zmieniać coś zewnętrznie. A nawet jeśli także o to, bo jako stworzenia cielesno-duchowe, często potrzebujemy zewnętrznych wyrazów nawrócenia – post, jałmużna, postawa ciała na modlitwie, nie możemy zapomnieć, że są to jedynie znaki tego, co ma się dokonać w naszym wnętrzu. W naszej duszy, sercu ma zamieszkać wrażliwość na ubogich, umiejętność wyrzeczenia, rezygnacji, czy pokora wobec Boga. Dobre przeżycie Wielkiego Postu powinno mieć na celu spotkanie z Bogiem, a wcześniej samym sobą w sanktuarium sumienia i prawdziwą wewnętrzną przemianę.
Autentyczność i prawdziwa przemiana, to bycie człowiekiem z jednej bryły. Św. Josemaria mówił: Postępując jak chrześcijański obywatel, ukaż ludziom różnicę między życiem w smutku i życiem w radości; między byciem nieśmiałym a byciem odważnym; między działaniem z ostrożnością, obłudą… hipokryzją!, a działaniem ludzi prostolinijnych, z jednej bryły. — Słowem, różnicę między człowiekiem światowym a dzieckiem Bożym (Bruzda, pkt. 306). Wierność Bogu niezależnie od tego, „czy Bozia widzi”. Tak, słowa Jezusa, że Ojciec widzi w ukryciu, nie są grożeniem palcem: „uważaj, bo Bozia patrzy”. Jezus nie wypowiada ich w ogóle w takim kontekście. Bóg prosi o wierność, nawet wtedy, gdyby zdawał się patrzeć w inną stronę. Także wtedy jest pośród nas w swojej wszechwiedzy. To prawda. Jeśli jednak wymagamy wierności od męża czy żony również wtedy, gdy nas nie ma w pobliżu, czy Bóg nie ma prawa wymagać od nas takiej wierności (mimo, że jest z nami zawsze)?
Takiej wierności nie da się osiągnąć wskutek grożenia palcem i straszenia Bogiem, który „patrzy i widzi, że jesteś niegrzeczny”. W atmosferze lęku nakazy i zakazy nie są zinternalizowane. Kiedy tylko nadarzy się okazja, zachowamy się jak niesforne dzieci, albo jak myszy z przysłowia, które harcują, gdy kota nie ma. Wtedy zakazy i nakazy, Boże prawo nie są naszym wewnętrznym wyborem. A o to właśnie chodzi Joelowi. O przemianę naszych serc. Tylko wówczas utożsamimy się z tym, co mówi Bóg. Tylko wtedy Jego Prawo zostanie wypisane na naszych sercach (por. Jr 31, 33). Myślę, że nie da się tego osiągnąć w jeden Wielki Post. Jest to zadanie na całe lata, może i na całe życie. To dlatego wiele razy psalmista prosi: Daj mi poznać drogi Twoje, Panie, i naucz mnie Twoich ścieżek! (Ps 25, 4). Bardziej niż intelektualne poznanie, chodzi o ich umiłowanie. Izraelici dobrze znali Prawo. Ale mieli świadomość, że to dopiero pierwszy krok. I że nieraz trzeba bez umiłowania Prawa, być mu wiernym, jakby wbrew swoim emocjom. Aż pewnego dnia, Bóg nam da Jego zrozumienie i umiłowanie, jeśli o to prosimy.
Dziś chodziła mi po głowie w tym kontekście piosenka Myslovitz „Długość dźwięku samotności”. I nawet kiedy będę sam. Nie zmienię się, to nie mój świat. Przede mną droga którą znam, którą ja wybrałem sam. Chyba właśnie o to chodzi w Wielkim Poście. O kolejny krok ku wierności Bogu nawet w ukryciu, gdy nikt nie widzi, a Bóg zdaje się daleko. O wierność z wyboru drogi – Jego drogi.