Tydzień temu Jezus w Ewangelii podnosi poprzeczkę. Prawo Mojżeszowe pozwalało na rozwód i ponowny związek. Jezus mówi, że był to jedynie etap pośredni, ustępstwo wobec „zatwardziałości serc”. Zamysł Boży z rajskiego ogrodu, sprzed grzechu pierworodnego jest jasny: małżeństwo to monogamiczny i dozgonny związek mężczyzny i kobiety, otwarty na przyjęcie nowego życia.
Uczniowie są zaskoczeni. To, co mówi Jezus wydaje się im niemożliwe do realizacji. Niewiele różnią się od naszego pokolenia. Czyż nie mamy tych samych problemów? Jezus jednak nie ustępuje. Czy jest bezwzględny? Okrutny?
Czytając książkę autorstwa bpa Rysia „Rut Moabitka. Krewna Boga” natrafiłam na fragment: „Jako chrześcijanie czytamy tę historię jeszcze dalej: wiemy, że powrót człowieka do stanu rajskiego jest możliwy jedynie w Jezusie Chrystusie. To jest odpowiedź na dość powszechne zwątpienie: <<Jeśli coś jest dla człowieka stanu rajskiego, to znaczy, że nie jest dla mnie>>. Uchylając rąbek tajemnicy procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II, zdradzę, że w korespondencji kardynała Wojtyły znalazłem list ojca Karola Meissnera (…). W tym liście o. Meissner napisał: << Ojcze (bo tak zawsze nazywał kardynała Wojtyłę), robimy w Lubiniu sympozjum na temat rodziny, ale CIę nie zapraszamy – bo będziemy rozważać temat gwałtów w małżeństwie, a Twoja teologia i wizja małżeństwa kompletnie do tego nie przystaje. Bo to, co Ty piszesz o małżeństwie i rodzinie, nadaje się tylko dla człowieka w stanie rajskim”. Zachowała się też odpowiedź Wojtyły. Kardynał gęsto się tłumaczy, dlaczego ma taką wizję człowieka i małżeństwa, która przystaje tylko do raju. Ta korespondencja wiele mówi. Ojciec Karol Meissner, człowiek wielkiej modlitwy i bardzo głęboko znający życie i problemy ludzi żyjących w małżeństwie, ma poczucie, że stan rajski jest dla człowieka nieosiągalny. (…) Sądzę, że ta wątpliwość Karola Meissnera jest wątpliwością powszechną; ja też trochę się z nim zgadzam. Kiedyś nawet o tym porozmawialiśmy. On się teraz troszkę wstydzi – błogosławionemu tak między oczy…” (Ryś G., Rut Moabitka. Krewna Boga., wyd. Espe, Kraków 2013, str. 96-97).
Kto ma rację? O. Meissner czy Karol Wojtyła? Mojżesz czy Jezus? Wbrew pozorom jedni i drudzy. Drażnią mnie homilie, w których próbuje się udowodnić, że kto myśli logicznie, słucha rozumu, jakby naturalnie wypełnia przykazania. To wszystko takie proste, takie oczywiste, takie łatwe. Proste, oczywiste… Możliwe, że tak. Ale po grzechu pierworodnym nasze niższe władze nie są doskonale posłuszne wyższym, jak na przykład rozumowi.
Kilka dni temu w mediach społecznościowych przeczytałam wpis o. Dariusza Piórkowskiego SJ: „Uczniowie Pelagiusza i być może sam Pelagiusz twierdzili, że ludzie nie żyją według Ewangelii, bo nie chcą. Na co św. Augustyn odpowiedział: „Może i chcą, ale nie mogą”. Gdyby wszystko zależało od wiedzy i ludzkiej woli, mielibyśmy raj na ziemi. To zdanie jest przykładem szeroko rozpowszechnionego w Kościele w Polsce semipelagianizmu i moralizmu. A może jest właśnie tak, że oprócz tych, co nie chcą, bo nie chcą, są i tacy, co już nie chcą, bo ciągle słyszą co to powinni zrobić, i że muszą, i że się nie starają, bo nie pokazuje się im łaski, nie otwiera drogi do niej, nie wspiera, nie uznaje się tego, że człowiek stopniowo dojrzewa do wymogów Ewangelii, które nie są łatwe, to prawda. Ciągle tylko coś muszą, ale natrafiają na słabość. I rozbijają się o bezsilność„.
I tu mamy klucz do problemu. Z odpowiedzią przychodzi dziś Jezus, tydzień później, jakby chciał, abyśmy sobie trochę z tym problemem posiedzieli i porozważali. „Dlatego zapytali Go: Więc kto może być zbawiony? Spojrzawszy na nich, Jezus powiedział: Dla ludzi to niemożliwe, ale nie dla Boga. Dla Boga bowiem wszystko możliwe” (Mk 10, 26-27; tłum. Biblia pierwszego Kościoła).
Mojżesz i o. Meissner akcentują sytuację człowieka w stanie upadku, zranienia ludzkiej natury. Jezus i Karol Wojtyła wskazują na pierwotny Boży zamysł, cel naszej ludzkiej natury (powrót do tego, co było stanem wyjściowym + jeszcze większa chwała). Między tymi dwoma stanami zionie przepaść. Nad tą przepaścią Jezus przerzuca most swojego krzyża, który jest źródłem łaski. To łaska uzdalnia nas „do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa” (por. Ef 4, 13). Nie sam rozum, a łaska daje nam możliwość życia według wskazań Ewangelii. Łaskę przynosi Jezus. I dlatego Jezus mógł pozwolić sobie na podniesienie nam poprzeczki. Bo nie zostawił nas bez pomocy w drodze, w procesie, by „przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości (por. Ef 4, 24)”.